Zakochałem się w tobie tak niewinnie. Byłeś moim najlepszym przyjacielem, w którym szybko się zakochałem, znając twoją tajemniczą, gniewną osobowość. Byliśmy młodzi, owszem, ale całym sercem wierzyłem, że przetrwamy próbę czasu. Dorastaliśmy razem; dzieliliśmy miłość, śmiech, łzy, trudności i zawsze wychodziliśmy na szczyt. Więc co poszło nie tak?
Wlałem się w ciebie. Teraz, jako wolna kobieta, widzę, jak mnie wyczerpałeś - jak zatraciłem się dla ciebie w moich nieudolnych próbach ocalenia cię, pomocy. Od początku byłeś skazany na porażkę. Stałeś się moim żywym piekłem i raz po raz nadużywałeś mojej miłości, w jakiś sposób zawsze zrzucając winę lub czyniąc siebie ofiarą.
Wiadomosci! Jesteś okropną osobą.
Ile razy musiałem cię słuchać z głową w dłoniach, narzekając, jak byłeś tą okropną, autodestrukcyjną osobą. O tym, jak zasłużyłem na coś lepszego i jak psujesz wszystko, czego dotkniesz. Jak absurdalne jest pomyśleć, jak tamte czasy zawsze spotykałem, kiedy cię pocieszałem, mówiłem ci, że nie byłeś potworem, że jest w porządku i że pomogę ci przez to przejść. Jak często nieświadomie odkładałem na bok moje własne zdrowie psychiczne, aby pomóc ci z twoim? Zbyt wiele razy jest odpowiedzią. Wyciągnąłeś te same nudne, monotonne bzdury, kiedy zawołałem cię za twoje zachowanie, kiedy stałem tam i powiedziałem, że twoje samolubne zachowanie jest niewłaściwe. Walczyłbyś ze mną o to, ale będąc zadziorną dziewczyną, nie ustąpiłbym. Przynajmniej dopóki nie wykonałeś tej samej sztuczki, pochylając głowę i zmuszając łzy, suche szlochy o tym, jak nienawidzisz, nazywano cię egoistą.
Jesteś najbardziej samolubną, egocentryczną osobą, jaką kiedykolwiek spotkałem.
Nasz ostatni wspólny rok był najtrudniejszym okresem w moim życiu. Wprowadziliśmy się razem i wkrótce zaszłam w ciążę. To było nieplanowane, ale byłem zachwycony. Trochę czasu zajęło ci dojście do tego pomysłu, chociaż teraz mocno temu zaprzeczysz. Ale to w porządku. Zrozumiałem, bo to był szok. Jednak z biegiem czasu potrzebowałem wtedy twojego wsparcia. Potrzebowałem, żebyś był przy mnie, aby mi pomóc, ponieważ mieszkaliśmy w domu, w którym byłem całkowicie zdenerwowany, że jestem sam. To było zbyt wiele, bym mógł cię prosić. Nalegałeś nadal wychodzisz i prowadzisz życie towarzyskie. Szłam do domu z pracy, sama, w ciąży i przestraszona. Jednak to nigdy nie wystarczyło, aby zmienić swoje sposoby. Nadal wjeżdżałeś w absurdalnym momencie, wymiotowałeś w zlewie kuchennym, w pełni świadomy, że wstałem do pracy wcześnie rano.
Rodzinna miłośćList z podziękowaniem do mamy, która zawsze była przy mnie
Powinienem był wtedy zobaczyć znaki.
Kiedy urosłem, złagodniałeś, ale nigdy na tyle, by nie dać mi poczucia bezpieczeństwa, do jakiego ma prawo ciężarna kobieta ze strony swojego partnera. Następnie przeprowadziliśmy się do nowego, uroczego domu bliżej rodziny, idealnego do wspólnego wychowywania dziecka jako szczęśliwej małej jednostki. To miał być początek niesamowitego, błogiego życia. Przyjechała nasza piękna córka i przez dwa tygodnie było idealnie. Wydawaliśmy się szczęśliwi, jak wszyscy nowi rodzice. Zdrowe, cudowne, wyluzowane dziecko może zbliżyć do siebie tylko tak silną parę.
Jak bardzo się myliłem, całkowicie i całkowicie się myliłem.
Zamarłeś jak jeleń w świetle reflektorów. Unikałeś powrotu do domu z pracy w rozsądnym czasie, twierdząc, że nie masz żadnych zmian w autobusach. Nadal nalegałbyś na wychodzenie wieczorem kilka razy w tygodniu, mimo że pracowałeś sześć dni i i tak miałeś bardzo ograniczony czas z córką. Gdzie był mój czas? Kiedy uzyskałem wolność? Odbierasz mi każdą chwilę. Nie miałem innego wyboru, jak tylko zrobić to wszystko, walczyć na własną rękę.
Zatraciłam się bardziej, gdy zaczęła się depresja poporodowa. Przez większość czasu byłam sama z moim idealnym małym dzieckiem, ponieważ robiliście wszystko, aby uniknąć odpowiedzialności za bycie rodzicem. Posadziłem cię przy rzadkich okazjach, kiedy byłeś w pobliżu i błagałem cię, błagałem cię. Powiedziałem ci, że czuję się jak samotny rodzic, że walczyłem, aby sobie z tym poradzić i że rozpaczliwie potrzebuję, abyś był przy mnie. Tyle razy krzyczałem do Ciebie w desperacji, prosząc o pomoc. Otrzymałem odpowiedź? "Idę do łożka. Potrzebuję czasu, aby to przetworzyć ”. Nigdy nie miałem czyichś słów ani czynów tak głęboko w mojej piersi, jak wtedy. Jak nieistotny stałem się dla ciebie w tym momencie, że tak łatwo mogłeś mnie zlekceważyć i zignorować bardzo realną rzeczywistość, którą zanikałem? Wtedy ty, mój najlepszy przyjaciel i partner od kilku lat, zdradziłeś mnie dalej.
Zdradziłeś mnie w najgorszy możliwy sposób.
Pożądałeś kogoś innego. Stałeś się stereotypowym złoczyńcą w mojej historii i wyznałeś pociąg do swojego kolegi z pracy, jednego z tych samych kolegów, z którymi mnie przedstawiłeś, który poznał nasze dziecko iz którym się zaprzyjaźniłem. Spotkałeś się z nią za moimi plecami, aby omówić te „Uczucia” w dniu, który powinien był być poświęcony mnie i twojej córce. A później tego dnia zrzuciłeś bombę.
ŻycieList do mnie zanim zostałam mamą
„Nie wydaje mi się, żebym już cię kochał”. Zgadza się, nie miałeś nawet jaj, żeby mi powiedzieć, że był ktoś inny.
Nie, dopóki nie wymusiłam prawdy z twoich ust. Wtedy to zaczęło się rozwikłać. Ponieważ to nie był pierwszy raz, kiedy mi to zrobiłeś. Półtora roku wcześniej wydarzyło się to samo. Prawie całowałeś się z innym kolegą z pracy podczas wieczornego wyjścia. I ten czas mnie zabił, podobnie jak moja samoocena, którą kiedyś posiadałem. Teraz znowu próbowałeś mnie z tego odebrać. Pomimo ogromnego bólu i niepokoju, który powodowałeś co godzinę, zgodziliśmy się spróbować rozwiązać nasze „problemy”, ustalając, że masz przerwać kontakt ze wspomnianym kolegą, dopóki nie dowiemy się, gdzie jesteśmy. Widzisz, nie mogłem się zmusić do poinstruowania cię, żebyś nigdy więcej z nią nie rozmawiał, ponieważ zrozumiałem, jak bardzo tęsknisz za tą przyjaźnią, jak wpłynie to na krąg przyjaciół z pracy, których miałeś. Jak bardzo kompletnym idiotą mógłbym być? Ponieważ nie dotrzymałeś umowy. Wysłałeś jej wiadomość. Ale nie tylko wysłanie do niej wiadomości nie zadowoliło cię, nie, musiałeś jej przesłać najgłupszą, romantyczną kupę śmieci, na które niestety miałem szczęście wylądować na moich oczach.
Wciąż po zranieniu, zdradzie i całkowitej agonii twoich czynów, wciąż nalegałem, aby dać ci szansę, aby to naprawić.
Wykorzystałeś tę szansę, składając obietnice, których nie zamierzałeś dotrzymać. Przeciągałeś moje cierpienie tygodniami, które zamieniły się w miesiące. Znowu zrobiłeś to samo - nigdy nie byłeś w domu na czas, nigdy nie wziąłeś odpowiedzialności za swoje dziecko. W swój JEDYNY dzień wolny znikałbyś na kilka godzin lub dłużej i odmawiałbyś zabierania dziecka ze sobą. Odmówiłeś mi czasu z dala od rodzicielstwa, kiedy czułeś, że masz prawo dawać z siebie wielkie hojne kwoty.
Zobacz też: Przeczytaj to, zanim dasz mu kolejną szansę
Skończyło się w momencie, gdy zdecydowałeś nie wychodzić po północy, nie dając mi żadnych wskazówek.
Ale czy miałeś jaja, żeby to zrobić? Oczywiście nie. Próbowałeś wszystkich możliwych sztuczek, aby mnie odepchnąć, sprawić, żebym to zakończył. Nie była to subtelna technika i nie chciałem dać ci łatwego wyjścia. Zawsze byłeś winny, aby uniknąć odpowiedzialności. Więc chociaż raz w swoim żałosnym życiu musiałbyś to zrobić. Tchórz, którym jesteś, zajęło ci dwa tygodnie, zanim w końcu ugryzł kulę.
ŻycieList do mnie zanim zostałam mamą
Po naszym rozstaniu poprosiłem cię o jedną rzecz. Poprosiłem, żebyś mnie szanował na tyle, żeby nie rzucić się w ramiona tej samej kobiecie, z którą zdradziłeś ...
Dwa tygodnie później wyznałeś, że umówiłeś się z nią na randkę. Po dziewięciu latach spędzonych razem, po tym, jak sprowadziłam nasze dziecko na ten świat, taki jest poziom szacunku, jaki miałeś do mnie? Z przykrością stwierdzam, że nawet wtedy, z całym gniewem, bólem i zdradą, które przepełniały moje ciało, wciąż nie widziałem cię takim, jakim jesteś. Po wszystkich kłótniach, załamaniach i łzach pozostałeś kamienny i zimny w swoim szacunku dla mnie. Grałeś podstępnie, przebiegle, próbując zrozumieć, że byłem oszustem, nieprawidłowo formułując twoje historie. Próbowałeś zagrać ofiarę i powiedzieć, że szybko poszedłem dalej, szukając potwierdzenia fizycznego u kogoś innego. Naprawdę nie trzeba być geniuszem, aby zrozumieć, że takie były moje intencje przy takich interakcjach. Wykorzystałeś moją rolę głównego rodzica jako broni, oskarżając mnie, że robię to, podczas gdy tak naprawdę chodziło o dbanie o siebie.
Zgadza się, stawiam siebie na pierwszym miejscu, a ty starałeś się to zrobić.
Zachowywałeś się zdziwiony, kiedy wyraziłem swoje obawy, że będziesz sama opiekować się naszym dzieckiem przez dłuższy czas. Jak mogłem ci ufać, że sobie poradzisz, skoro nie dostarczyłeś mi na to dowodów odkąd się urodziła? Potem próbowałeś mnie oskarżyć, że nie dałem ci szansy. Ile razy błagałem i wołałem o twoją pomoc, żebyś rzeczywiście zachowywał się jak ojciec i pomógł mi?
I nawet po tym wszystkim nie dotarłem na dno. Jeszcze nie.
Zaledwie kilka dni temu osiągnąłem najniższy punkt. W ciągu kilku tygodni doszliśmy do punktu, w którym rozmawialiśmy jak dwie przyzwoite istoty ludzkie. Znowu zaprzyjaźniliśmy się, przypominając mi o przyjaźni, którą kiedyś mieliśmy i że w samotne noce tak bardzo pragnąłem. Uspokoiłeś mnie w błogim, fałszywym poczuciu bezpieczeństwa, w którym odzyskałem mojego przyjaciela - najlepszego przyjaciela, za którym tęskniłem i którego nieobecność uderzyła mnie tak samo, jak utrata wieloletniego kochanka. Wtedy uderzyła bomba. Umówiłeś się na podwójną randkę z dziewczyną, którą mnie zdradziłeś i zostawiłeś dla naszego wspólnego najlepszego przyjaciela. Niecałe 4 miesiące po naszej separacji. I po raz kolejny pokazując swoje absolutne tchórzostwo, nie nauczyłem się tego nawet z twoich ust.
Spędziłem ostatnie 2 dni płacząc, jak nigdy wcześniej. Widziałeś te łzy. Widziałeś surowość mojej twarzy, zaczerwienienie oczu, gdy desperacko próbowałem nie zatracić się całkowicie w bólu.
Nie wystarczyło, że całkowicie zrujnowałeś mój świat, okazałeś mi całkowity brak wyrzutów sumienia i szacunku, tak surowo umniejszałeś moje uczucia. Nie, tak szybko musiałeś wprowadzić swoją nową głupią dziewczynę do naszej wspólnej grupy przyjaźni, bez żadnej myśli rzuconej mi w drogę.
W jednej, egocentrycznej akcji udało ci się mnie odizolować, naruszyć moją przestrzeń i całkowicie złamać mnie bardziej niż kiedykolwiek wcześniej.
Czy myślę, że zostało to zrobione złośliwie? Nie. Ale to pogarsza sprawę. Zostało mi tak mało miejsca w twoim życiu, w twoich myślach, że moje emocje, wciąż bardzo napięte po twoich poprzednich atakach, tak mało dla ciebie znaczyły. Ani razu nie przyszło ci do głowy, kiedy robiłeś takie nikczemne plany. Kochając cię spędziłem dziewięć lat mojego życia i jakimś cudem stałem się dla ciebie nieistotny.
Spędziłem ostatnie kilka dni we łzach, ale też tkwiłem w gniewie, w nienawiści. Twoja poprzednia życzliwość wydaje się kolejną zdradą. Znowu chciałeś ode mnie wszystkiego najlepszego. Chcesz wszystkiego, co najlepsze: dziewczyny, którą wybrałeś zamiast swojej rodziny i z powrotem swojego najlepszego przyjaciela. Nie zasługujesz na szczęście. Nie zasługujesz na łatwe życie. Nigdy nie zasłużysz na tę część mnie, którą kiedyś tak łatwo i chętnie ci dałem.
Dziś miałem swoje objawienie. Ta sama świadomość, o której mówiono mi kilkaset razy od naszego zerwania.
Nie jesteś wart mojej nienawiści. Zdałem sobie sprawę, że mogę wyrazić swoje opinie, opowiedzieć o krzywdzie, jaką mi nieustannie wyrządzasz. Mogę krzyczeć, krzyczeć i przeklinać, aż jestem sina na twarzy, aż nie ma już łez do płaczu. Mogę cię skrytykować. Mogę załamać się przed tobą, tak jak robiłem to wiele razy wcześniej. Mogę błagać i błagać. Mogę nadal marnować moją cenną energię na złość i nienawiść, które czuję do ciebie i tej samej dziewczyny, którą uważałem za przyjaciółkę.
Ale o co chodzi?
Nie będziesz słuchać. Nie zmienisz się. Nie będzie cię to obchodziło. Nadal będziesz facetem „biada mi”. Nadal będziesz samolubny, egocentryczny i okrutny. Nie przestaniesz być osobą, którą teraz znam. Nadal będziesz narcystycznym, tchórzliwym chłopcem i nic, co powiem, tego nie zmieni. Nie jesteś wart energii potrzebnej do złości. Powstrzymuję się tylko wtedy, gdy trzymam się tej wywołanej żalem wściekłości.
Byłeś przyczyną mojej udręki. Teraz jesteś niczym. Jesteś nieistotny i jeśli będę musiał, będę o tym przypominać do końca życia.
Nigdzie nie jestem naprawiony i nie wierzę, że będę taki przez dłuższy czas. To, czym jestem, jest zepsute i wreszcie to rozpoznaje. Wciąż zwiększałeś obrażenia, dodawałeś mi więcej pęknięć, aż w końcu się rozpadłem. Teraz mogę się z powrotem zebrać. Nie będę taki sam i nie chcę być. Stworzę piękną mozaikę z pozostałości tego, kim kiedyś byłem, projektując lepszego, mocniejszego siebie. Skoncentruję się na kochaniu mnie i poznaniu siebie. Odkryję, kim jestem jako jednostka i będę stawał się coraz silniejszy z każdym mijającym dniem, kiedy nie pozwolę, by rządził mną gniew i uraza. Będę najlepszą wersją siebie i będę ciężko pracować, aby to osiągnąć. A po drodze nie otrzymujesz żadnej części stworzenia. Nie masz przywileju poznać nowego mnie, wygrzewać się w moim świetle ani uczestniczyć w moich przyjaźniach. Zniszczyłeś wszelkie szanse na to. Zawsze będziesz odgrywać rolę w moim życiu, jako ojciec mojej córki, ale Twoja rola dla mnie osobiście będzie znikoma.
Nie będę się śmiał z twojego nieszczęścia, kiedy karma cię odwiedza, i nie będzie mnie to obchodziło.
Od tej chwili jesteś tylko biologicznym ojcem mojego doskonałego dziecka i to wszystko, czym kiedykolwiek będziesz.
Droga, która mnie czeka, będzie trudna i to jest przerażające, ale także ekscytujące. Będę miał dni; Mam kilka dni. Będą chwile, kiedy będę chciał wypłakać oczy, czy to z powodu stresu związanego z samotnym rodzicielstwem, samotności czy bólu serca. Ale będę pamiętać w tych trudnych chwilach, z których uciekłem - że miałem szczęśliwą ucieczkę i ta separacja naprawdę daje ci jasność piekła, któremu się poddawałeś.
Jestem w trakcie tworzenia mozaiki. Będę najpiękniejszą, tętniącą życiem wersją siebie stworzoną z rozbitych kawałków mojej byłej osoby. Będę mądrzejszy. Będę mądrzejszy i co najważniejsze, będę szczęśliwszy. Ludzie od miesięcy powtarzają mi to samo: nie pozwolić, by rządziła mną gorycz i złość. Mogło powtarzać mi się to tysiące razy, ale dopóki sam tego nie zrozumiałem, zadanie było niemożliwe. Będę żył każdego dnia dla siebie i mojej rocznej córki. Będę szanować siebie. Będę lepiej dbał o siebie. Nauczę się kochać siebie.
przez Katie Aspinall