Kiedy myślisz o miłości, a zwłaszcza o romantycznej miłości między dwojgiem ludzi, zazwyczaj widzisz rzeczy bardzo wyraźnie.
Albo kogoś kochasz, albo jesteś wobec niego całkowicie obojętny.
Tak, oczywiście, możesz kogoś lubić lub podkochiwać w nim, ale nie mylisz tego z miłością.
Jeśli chodzi o miłość, zawsze istnieje gruba granica między kochaniem kogoś a niekochaniem.
MiłośćBrzydka strona odpuszczania i pożegnania się z toksyczną miłością
Ale czy kiedykolwiek byłeś w sytuacji, w której jesteś związany z kimś, kto po prostu nie ma takiej samej zdolności kochania jak ty??
Czy kiedykolwiek byłeś z kimś, kogo maksymalna intensywność miłości, którą są w stanie odczuwać do innej osoby, jest znacznie niższa niż twoja??
Z kimś, kogo miłości jesteś pewien? Z kimś, kogo znasz, kocha cię, ale jego miłość po prostu ci nie wystarcza?
Miałem i nie chciałbym, żeby ktokolwiek przechodził przez coś podobnego, ponieważ jest to jedna z najbardziej bolesnych rzeczy, jakich możesz doświadczyć.
I powinieneś mi uwierzyć, ponieważ byłem związany z facetami, którzy mnie nie kochali. I zaufaj mi - ten jest znacznie gorszy.
ŻycieBrzydka strona bycia empatią
Ponieważ kiedy ktoś cię nie kocha, po prostu trudno ci zaakceptować, że nie ma do ciebie uczuć i że to prawdopodobnie nigdy się nie zmieni.
Kiedy ktoś cię nie kocha, dobrze wiesz, na czym stoisz i po prostu musisz się zmusić, by stawić temu czoła.
Ale kiedy ktoś cię kocha, ale nie kocha cię wystarczająco, sprawy są znacznie bardziej skomplikowane.
Kiedy po raz pierwszy spotkałem się z tym facetem, zobaczyłem, że jest osobą o zimnym sercu.
A gdy nasz związek trwał coraz dalej i dalej, myślałem, że po prostu nie lubił mnie wystarczająco i że nie udało mi się obudzić w nim żadnych uczuć.
ŻycieBrzydka strona bycia empatią
I przez długi czas myślałem, że to ja jestem problemem. Pomyślałem, że muszę się bardziej postarać i że powinienem włożyć więcej wysiłku, by kochał mnie bardziej.
Ale potem, gdy byłem bardziej w jego życiu, zdałem sobie sprawę, że był taki ze wszystkimi. Uświadomiłem sobie, że zachowywał się tak samo ze swoimi rodzicami, z bratem i przyjaciółmi.
To było tak, jakby kochał nas wszystkich, ale nigdy nikogo nie kochał wystarczająco. Po prostu zachowywał się tak, jakby był szczęśliwy, mając nas wszystkich w swoim życiu, ale jakby nie przejmował się zbytnio, gdyby stracił kogokolwiek z nas.
Jakby czuł się sam i jakby nie było osoby na tym świecie, której potrzebował.
Rozumiem - był osobą racjonalną i nie kierował się swoimi emocjami. Ale byłam zupełnie inna i nie mogłam znieść tego typu związku.
Ale chodzi o to, że nie mogłem od niego odejść, bo zakochałem się w tym gościu jak szalony.
Prawda jest taka, że byłem gotów przyjąć okruchy jego miłości, które mi dawał.
Bo nawet te okruchy były lepsze niż nie mieć go wcale. A ponieważ wiedziałem, że nigdy nie będzie mnie gonił i że nigdy nie będzie za mną tęsknił, gdybym go zostawił.
I wtedy, zamiast odejść od niego, zacząłem szukać uzasadnienia dla jego zachowania.
Wmawiałem sobie, że jest wrażliwym człowiekiem, pełnym miłości, ale po prostu ma problemy z wyrażaniem swoich uczuć.
Miałem nadzieję, że to ja go zmienię, że to ja nauczę go, czym jest prawdziwa miłość.
Ale z czasem zdałem sobie sprawę, że to naprawdę była jego prawdziwa twarz. Nie udawał twardziela i nie ukrywał swoich uczuć.
Po prostu nie miał. Przynajmniej nie tak, jak chciałem, żeby je miał.
Ten facet po prostu nie był w stanie kochać mnie tak, jak ja chciałem, żeby mnie kochał i tak, jak ja go kochałem. I nic nie mogłem na to poradzić.
Moment, w którym zrozumiałem, był także momentem, w którym zdałem sobie sprawę, że pozostanie z nim zawsze będzie oznaczać, że zadowoli mnie mniej.
To był moment, w którym zdałem sobie sprawę, że chcę i zasługuję na więcej, i moment, w którym zacząłem szukać tego bardziej gdzie indziej. To był moment, w którym go zostawiłem.